poniedziałek, 4 lipca 2016

Wykorzystanie komiksu w szkole cz. I

Gościnne łamy Szuflady opublikowały pierwszą część felietonu mojego autorstwa poświęconego możliwościom wykorzystania komiksu w szkole. Na pierwszy ogień idą przykłady komiksów, które pozwolą w łatwy sposób wprowadzić ten gatunek do programu nauczania.
W felietonie piszę m. in. tak:

Od czasu do czasu w środowisku komiksowym pojawiają się głosy, twierdzące, że medium to w ogóle lub jedynie w szczątkowej formie, pojawia się w toku nauczania. Jest to oczywiste nadużycie i nieprawda. Co jednocześnie nie oznacza, że komiks jest w szkole przedstawiany w dostateczny sposób. Niestety, wciąż pokutuje przekonanie o podrzędności komiksu, jego przeznaczeniu jedynie dla dzieci oraz niskiej jakości treści, które prezentuje. Krzywdzące podejście do opowieści obrazkowych spycha je poza nawias, prezentując jako pariasa popkultury. A przecież komiks, umiejętnie wykorzystany, daje ogromne możliwości poszerzenia treści przekazywanych uczniom podczas lekcji.
Delikatnie poruszam także sprawę definicji komiksu wykorzystywaną na lekcjach języka polskiego. Swoją drogą to temat na odrębną, obszerną rozprawę. Dość powiedzieć, że na razie nie jest dobrze. Definicja Teoplitza, wykorzystywana w niektórych podręcznikach, jest zwyczajnie wypaczająca pojęcie komiksu i krzywdząca, stawiająca komiks a priori na pozycji medium drugiej kategorii. Przy okazji wspomnę, że z niecierpliwością czekam na kolejny numer Zeszytów Komiksowych, który ma być poświęcony właśnie teorii komiksu. Może czas na ofensywę na szkoły?

Tu kolejny fragment:

Aby jednak w pełni spożytkować wszystkie korzyści, jakie niesie ze sobą komiks w szkole, najpierw trzeba go umiejętnie wprowadzić do programu. Zadanie to jest już realizowane, choć nie zawsze z dobrym skutkiem. Pisałem już o tym w osiemnastym numerze Zeszytów Komiksowych poświęconych komiksowi dla dzieci („Komiks w szkolnej ławie”, Zeszyty Komiksowe nr 18). Co najbardziej rzuca się w oczy to fakt, że komiks często sprowadzany jest w podręcznikach jedynie do roli marginalnej i ukazywany jest jako bezwartościowy twór popkultury przeznaczony dla mało wyrobionego odbiorcy. Najlepszym przykładem może być sama definicja komiksu użyta w jednym z podręczników do języka polskiego w V klasie szkoły podstawowej, zaczerpnięta z książki Krzysztofa Teodora Teoplitza „Sztuka komiksu” (Czytelnik, 1985).
Toeplitz pisze między innymi: „krytycy komiksu, wywodzący się z kręgów literackich, stawiają mu zarzut, że bohaterowie komiksu posługują się okropnym z literackiego punktu widzenia językiem, mówią niegramatycznie. Jest to zarzut głęboko słuszny i istotnie komiks nie może być w żadnej mierze szkołą języka literackiego, chociaż jest on bardzo często odbiciem prawdziwego dialogu potocznego, jakim posługuje się ulica” (Hanna Dobrowolska, „Jutro pójdę w świat. Podręcznik dla szkoły podstawowej. Klasa 5”, WSiP, Warszawa, 2007). Pomijając nawet fakt, że definicja ta jest bardzo krzywdząca, już pobieżna znajomość sztuki komiksowej pozwala ocenić ją, jako co najmniej niepełną. Ważne jest, aby, skoro już opowieściom obrazkowym poświęca się w szkole uwagę, przedstawić je, jako gatunek niejednoznaczny, gdzie obok dzieł czysto rozrywkowych znajdują się także te wartościowe (i tylko o tych szkoła powinna uczyć, co jest oczywiste).

Oczywiście do lektury całości zapraszam tutaj

A w części drugiej przyjrzę się m. in. możliwościom komiksu w roli lektury szkolnej (co robię już na tym blogu w cyklu "Komiksowe lektury" i wykorzystaniu go jako materiałów dydaktycznych, nie tylko na języku polskim.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz